Chata Zamkovskiego
Ilość wody toczona przez jeden z wodospadów :)
W ostatni
weekend listopada 2019 pojechałam z ekipą ze wspólnoty Flos Carmeli na wyjazd
integracyjno-rekolekcyjny do Bukowiny Tatrzańskiej, nocowaliśmy u sióstr Sług
Jezusa. W sobotni poranek po naszej stronie gór pogoda była taka na dwa razy -
pierwszy tej jesieni opad śniegu, niski pułap chmur, ale jak to często bywa po
drugiej stronie Tatr, u naszych południowych sąsiadów LAMPA! Choć jadąc do
Starego Smokowaca nie byłam na 100% przekonana do tego, że tam jest lampa...
Za początkowy cel obraliśmy sam Hrebienok, ze Świątynią Lodową na nim, ale posiadaliśmy również plan b, że jak nam dobrze pójdzie to może i gdzieś dalej zawędrujemy. Znowu późno, choć nie tak późno jak w lutym wyruszyliśmy na szlak. Początkowy odcinek ze Starego Somkowca prowadził nas wzdłuż kolejki linowo-terenowej (takiej jak u nas na Gubałówkę w Zakopanem czy Górę Parkową w Krynicy lub Górę Żar w Beskidzie Małym).
Tak wyglądało to na początku drogi, tuż po przekroczeniu granicy...
... a tak 24 km dalej :D |
Za początkowy cel obraliśmy sam Hrebienok, ze Świątynią Lodową na nim, ale posiadaliśmy również plan b, że jak nam dobrze pójdzie to może i gdzieś dalej zawędrujemy. Znowu późno, choć nie tak późno jak w lutym wyruszyliśmy na szlak. Początkowy odcinek ze Starego Somkowca prowadził nas wzdłuż kolejki linowo-terenowej (takiej jak u nas na Gubałówkę w Zakopanem czy Górę Parkową w Krynicy lub Górę Żar w Beskidzie Małym).
Taką trasę zrobiliśmy |
W ciągu ok. 40 min wędrując na przemian asfaltem i
kamienistą ścieżką dotarliśmy na szczyt Hrebienoka. W czasie drogi próbowałam
się mierzyć z panoramkami, czyli czymś czego zaczynają nas uczyć na
kursie, ale jakoś tak średnio mi szło :D
Ekipa w całości |
Hrebienok
inaczej zwany Smokowieckie Siodełko położone jest na wysokości 1285 m n.p.m..
Jest to tarasowaty występ w Tatrach Wysokich (Słowacja) w masywie Sławkowskiego
Szczytu, Polacy czasami nazywają go "polską Gubałówką". Dawniej
działały tam wyciągi narciarskie na Sławkowski Grzebień, jednak nartostrady
miały spadek 41% i 36%, więc ze względów bezpieczeństwa zamknięto je.
Widoki w kierunku południowym |
W stronę Tatr Wysokich, po środku ten obły szczyt po środku to Łomnica z widoczną górną stacją kolejki |
Na szczycie
spędziliśmy ok. 30 min, zwiedziliśmy Tatrzański Dom (Tatrzańska Świątynia
Lodowa) i zjedliśmy zapasy z naszych plecaków, a ja dodatkowo usiłując zakupić
jakieś magnesy na lodówkę oraz zdobyć pieczątkę do GOT. Ani jednego, ani
drugiego nie zdobyłam :(
Początkowo nie
wiedziałam jak wygląda Tatrzański Dom – namiot, w którym co roku od 2017 roku
powstają rzeźby lodowe najsłynniejszych europejskich świątyń - w rzeczywistości,
bo zdjęcia z poprzednich lat nie wiele mi mówiły. Na lewo od górnej stacji
kolejki stał namiot w kształcie kopuły, a do niego ogonek, który stosunkowo
szybko się posuwał. Wnętrze tej kopuły urzekło mnie! Było piękne! Katedra Notre-Dame wykonana z bloków
lodowych z zachowaną maksymalną ilością detali architektonicznych, rozeta na
frontowej ścianie! I słynny dzwon, stojący obok i podzwaniający! A obok katedry
scena z 15 kwietnia 2019 – ludność francuska klęcząca i modląca się w czasie
pożaru, który trawił wtedy świątynię. Dodatkowo gdzie niegdzie stały rzeźby
lodowych niedźwiadków – symbolu Hrebienoka.
Po wyjściu z wnętrza Tatrzańskiej Świątyni Lodowej patrząc na zegarki i
wskazidrogi podjęliśmy decyzję o dalszej wędrówce fragmentem
magistrali tatrzańskiej (najdłuższy tatrzański szlak, mający 72 km długości,
znakowany na czerwono, biegnący południowymi zboczami Tatr Wysokich) do Chaty
Zamkovskiego, a w drodze powrotnej do Rainerowej Chaty i wodospadów Studeného
potoka.
Na takiej drodze musiałam zaliczyć glebę ;) |
Taka warstwa śniegu, a pod nią lodu towarzyszyła nam przez cały dzień. |
Oczywiście, ja,
zdolna blondynka pamiętająca, że zima w Tatrach właśnie się zaczyna, mająca w
plecaku nakładki antypoślizgowe, musiałam, tradycyjnie już, sprawdzić jak
działa grawitacja ziemska… Kilka minut po rozpoczęciu wędrówki w stronę Chaty
Zamkowskiego na prostej, lekko ośnieżonej drodze podcięło mi nogi… Runęłam jak
długa centralnie na kość ogonową. Początkowy szok sprawił, że nie czułam bólu,
a dziewczyny, które ze mną szły pomogły mi się podnieść, jednocześnie przeżyłam
szok, bo postronni ludzie pytali się czy wszystko ok., czy nie potrzebuję
pomocy. Po naszej stronie Tatr nie wiem czy ktoś by się tak interesował...
Początkowo szłam jak na szczudłach, czułam każdy krok, jednak z każdym kolejnym
krokiem było lepiej. Choć czasem traciłam z pola widzenia swoją ekipę, a
większe głazy skalne sprawiały mi problemy to dotarłam do celu naszej wędrówki!
Po drodze podziwiałam widoki na południe Słowacji - Kotlinę Popradzką,
Tatry Niżne oraz Góry Lewockie oraz minęłam Olbrzymi Wodospad (Obrovský vodopád), ciekawe formacje skalne. Dodatkową atrakcją tej wycieczki było spotkanie
tatrzańskiego nosicza z transportem do któregoś ze schronisk w wyższej partii
Tatr oraz mocno wymowny znak w pobliżu Olbrzymiego Wodospadu. W momencie gdy
czerwony szlak zakręcał w prawo, ja zgłupiałam, bo schroniska nie było, a
wskzaidrogi pokazywały, ze w prawo to dojdę do Skalnatej Chaty, ale już z
drugiej strony tabliczki pokazywały 2 min do schroniska – zielonym szlakiem,
który teoretycznie powinien iść cały czas z czerwonym, ale miejscami znikał,
aby następnie się znów pojawić, więc chwilowa dezorientacja zamieniła się w
uśmiech szczęścia i po chwili dotarłam do reszty ekipy.
Olbrzymi Wodospad i....
... zastanawiający znak na skale ;) |
Chata Zamkovskiego, to położone na wysokości 1475 m n.p.m (dla porównania
po naszej stronie Morskie Oko znajduje się na podobnej wysokości 1410 m n.p.m.,
a jak różna jest droga dotarcia do obu miejsc), małe (dysponuje 23 miejscami
noclegowymi), drewniane schronisko w środku lasu na małej polanie. Zbudowane
zostało przez węgierskiego przewodnika i taternika słowackiego pochodzenia
Stefana Zamkovskiego w latach 1942-1943. Z zewnątrz wygląda sympatycznie. Po
wejściu do środka przywitało nas ciepło i zapach obiadu – dotarliśmy tam ok.
14. Chwila odpoczynku, ogrzania się i zaopatrzenia w pamiątki - magnesiki (3E
sztuka) i pieczątkę do książeczki. I tak ok. 14:30 rozpoczęliśmy schodzenie do
Starego Smokowca z zamiarem odwiedzenia jeszcze dwóch atrakcyjnych miejsc po
drodze. Miejsca te były mi znane z wycieczki sprzed kilku lat, jednak wtedy
byłam tam w sezonie wakacyjnym, byłam ciekawa jak wyglądają teraz – na początku
zimy.
Skałki napotkane w drodze do schroniska |
Chata Zamkovskiego |
Pierwszym przystankiem, po zmianie szlaku z czerwonego
na zielony, którym poruszaliśmy się już do powrotu do Starego Smokowca, była
Rainerowa Chata - dawne schronisko dla turystów, położone na wysokości
1301 m n.p.m. w Dolinie Zimnej Wody, na Staroleśnej Polanie. Budynek
schroniska to najstarszy zachowany do dziś budynek schroniskowy w Tatrach oraz
pierwsze schronisko turystyczne wzniesione po południowej
stronie Tatr. Obecnie w budynku znajduje się jedynie bufet, sklep z
pamiątkami i muzeum tragarzy tatrzańskich – nosiczów, którego
mieliśmy okazję spotkać tego dnia w drodze do Chaty Zamkovskiego.
Rainerowa Chata w wersji wakacyjnej :) |
Wędrując dalej dotarliśmy do zespołu wodospadów o
słowackiej nazwie Vodopády Studeného
Potoka czyli wodospady
w Dolinie Zimnej Wody. Dawniej
wodospady te nazywano także Wodospadami Kolbachu lub po prostu Kolbachami –
było to spolszczenie niemieckiej ich nazwy Kaltbach, tzn. "zimny
potok". Są to niewysokie (najwyższy ma 13 metrów wysokości), ale toczące
duże ilości wody siklawy, które powstały na potrójnym, polodowcowym progu
doliny potoku Zimna Woda. Wodospady były jednym z najstarszych celów
turystyki tatrzańskiej. Rozsławione zostały przez kuracjuszy i turystów
wypoczywających w Starym Smokowcu. Wodospady te rozciągają się
na długości ok. 1,5 km, na wysokości 1153 do 1276 m n.p.m. Kolejno mijaliśmy:
·
Mały
Wodospad (Malý vodopád),
·
Skryty
Wodospad (Skrytý vodopád),
·
Wielki
Wodospad (Veľký vodopád),
Odsłona letnia |
Odsłona wczesnozimowa/późnojesienna |
·
Długi
Wodospad (Dlhý vodopád)
W drodze do Bilikovej Chaty z nad wodospadów |
Ostatnim
punktem przed powrotem na Hrebienok była Bilikova Chata, czyli schronisko
położone na wysokości 1255m n.p.m., które swoją nazwę zawdzięcza pamięci Pawła
Bilika (1916-1944) słowackiego funkcjonariusza straży granicznej, narciarza,
sportowca, którego podczas II Wojny Światowej Niemcy wzięli do niewoli w czasie
akcji zbrojnej nad Górnym Smokowcem i stracili na zamku w Kieżmarku. A samo
schronisko posiada burzliwą historię, pierwszy obiekt powstał tam już w 1875
r., tzw. Chata Rużenina. Później obiekt był przebudowywany, a także dwukrotnie
spłoną. Obecny obiekt został oddany do użytku w 1934 r. pod nazwą Guhrowa
Chata.
Na Hrebienok
dotarliśmy tuż przed zachodem Słońca, a na dół, do Starego Smokowca dotarliśmy,
gdy już zmierzchało. Oczywiście nie mogło zabraknąć zakupow w słowackich
sklepach – zaopatrzyliśmy się w czekoladę Studencką, Kofolę oraz słowackie
piwo. Zmęczeni, ale zadowoleni wróciliśmy na nocleg ok. 17:30.
Jak najbardziej polecam tą trasę dla osób, które lubią się zmęczyć, a jednocześnie podziwiać piękne widoki. Trasa nie wymaga jakiejś super kondycji, ani umiejętności, idzie się cały czas dość szeroką ścieżką ułożoną z głazów skalnych, czasem są to stopnie. Szlak dość dobrze znakowany i wydaje się być popularny, bo my choć byliśmy na koniec listopada to spotkaliśmy sporą grupę osób :)
Garść informacji praktycznych:
a) dojazd
własnym samochodem przejście graniczne w Jurgowie lub Łysej Polanie; parking dla auta to już gdzie się znajdzie tam się parkuje, nam się udało w podziemnym, kilkupoziomowym garażu zaparkować, ceny w tej chwili już nie pamiętam :)
komunikacją zbiorową z Zakopanego jeździ autobus firmy Strama (jedynie w sezonie od czerwca do września)
b) szlaki, czas mapowy i dystans
- zielony na Hrebienok (40 min↑ 30 min↓)
- czerwony Hrebienok - Chata Zamkovskiego (1h 10 min↑ 50 min↓)
- zielony Chata Zamkovskiego - Stary Smokowiec, przez Wodospady (1h↑ 50 min↓)
cała trasa ma długość 10,7 km
c) punkty GOT 18 pkt
Komentarze
Prześlij komentarz