Po świąteczne spalanie kalorii - Dolina Chochołowska

Nie wiem który to już raz odwiedziłam Dolinę Chochołowską w swoim życiu, ale na pewno po raz pierwszy w zimie! Wyjazd po części spontaniczny, częściowo planowany od przed Świętami. Pojechałyśmy we dwie z Magdą, bo w Tatry to głównie z nią :D


Start z Krakowa 6:10, czyli wstałyśmy o 4, ale czego się nie robi z miłości dla gór! Podróż minęła szybko, choć pogoda za oknem straszyła - do Rabki lało, od Rabki do Zakopanego szaro ze śniegiem z deszczem, przed samym Zakopanym śnieg. Miałyśmy duże wątpliwości, ale ruszyłyśmy w kierunku Siwej Polany, gdy pod wylotem Doliny Kościeliskiej zostałyśmy same w busie ogarnął nas lekki niepokój, ale pojechałyśmy dalej. Około 9 wystartowałyśmy na szlak. Początkowy odcinek szlaku był lekką breją śnieżną, po której średnio się szło, jednak im głębiej w dolinę tym było lepiej. Po drodze spotkałyśmy jedną parę idąca w tym samym kierunku co my oraz dwie biegające dziewczyny, które nas minęły, a w przeciwną stronę szły całe 3 osoby. 



 



Cała dolina była tylko dla nas. Pod schroniskiem było już więcej ludzi, ale jeszcze dało się wytrzymać. Dopiero około południa, gdy zbierałyśmy się do zejścia zaczęły nadciągać tłumy zarówno do schroniska jak i ogólnie zrobiło się gęsto w dolinie.


 


 Jakoś tak nie moje klimaty, choć nie stronię od ludzi, to wtedy w górach pragnęłam ciszy i spokoju. Ostatnim razem jak byłam w Chochołowskiej to były wakacje, byłam też na innym etapie życia i wtedy mi ta ilość ludzi chyba nie przeszkadzała... Teraz choć pogoda nie rozpieszczała - było pochmurno i chłodno, to najfajniejsze było jak przybiłyśmy sobie z Magdą piątki na końcu drogi powrotnej, udało się!




Oswajanie zimy w górach rozpoczęte! Nie obyło się bez przygód - zaliczyłam przyciąganie ziemskie :D i ze dwa razy pojechałam na butach. Na kolejne wyjazdy trzeba pomyśleć o jakiś nakładkach antypoślizgowych lub raczkach. Nie będę też ukrywać, że marzy mi się nauka poruszania się zimą po górach nie tylko po dolinach, gdzie specjalistyczny sprzęt nie jest do szczęścia potrzebny.

My dwie pod schroniskiem na Polanie Chochołowskiej.


Komentarze

  1. Jak dla mnie góry zimą to jedynie narty. Chodzenie po szlakach to domena lata
    http://www.amos.auto.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Ja próbowałam kiedyś nart zjazdowych, fajna sprawa, ale jednak wolę dreptanie. Kiedyś chciałabym spróbować swoich sił na skitourach :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty