Z i do Pcimia czyli Schronisko na Kudłaczach
Ostro realizując swój plan raz w miesiącu w góry wyprawa numer 11, a nie ma jeszcze roku od powstania górskiego postanowienia (lipiec 2018) 😆😵
Tym razem, ze względu na małą ilość czasu padło na bliską okolicę Krakowa - Beskid Makowski. Do tej pory znanego mi tylko zza szyby autobusu pędzącego Zakopianką dalej na południe, w kierunku Rabki, Mszany Dolnej, Zakopanego czy Koniny, w związku z tym teraz nadszedł ten czas, aby odwiedzić to miejsce.
Beskid Makowski, dawniej nazywany Średnim jest to część Beskidów Zachodnich. Od zachodu sąsiaduje z Beskidem Małym, Kotliną Żywiecką i Beskidem Żywieckim, od północy z Pogórzem Wielickim, od wschodu z Beskidem Wyspowym, od południa z Kotliną Rabczańską, Pasmem Babiogórskim i pasmem Oravské Beskydy (po słowackiej stronie). Najwyższym szczytem jest Mędralowa (1169 m), która często zaliczana jest do Beskidu Żywieckiego. Ja posłużę się podziałem uznawanym przez Koronę Gór Polski (o tym dlaczego i jak w kolejnym wpisie), który zakłąda, że najwyższym szczytem tego pasma jest niedaleki Kudłaczom - na które tym razem "się wdrapałam" - Lubomir (912 m n.p.m.).
Zaplanowana trasa |
W połowie tygodnia ogłosiłam w dwóch grupach na fb, że wybieram się na Kudłacze (jakoś nie mogę się przekonać do samotnych wypraw, chyba jednak jestem człowiek standym 😉) i tak oto z Basią i Renatą ruszyłyśmy w sobotni poranek 11.05 do Pcimia. Wyrwałyśmy z otchłani deszczu i zimna piękną pogodę, ciepło i całkiem sympatyczne warunki na szlaku i piękne widoki, nawet Królowa odsłoniła swe kapryśne oblicze!
Od lewej ja, Renta, Basia |
Dojazd do Pcimia jest bardzo sympatyczny około godziny busami/autobusami jadącymi w kierunku Zakopanego, Rabki czy Koniny. Koszt biletu normalnego to 8 zł. W Krakowie najlepiej wsiąść na dworcu autobusowym (żeby się zabrać, a w razie czego łapać jakieś kolejne połączenie 😉), a w Pcimiu wysiąść na przystanku Pcim Węzeł lub Pcim Centrum, następnie przejściem pod Zakopianką i mostem na Rabie dostać się na początek szlaku.
Początek podejścia czarnym szlaki |
Koło ósmej w towarzystwie pochmurnego nieba wyruszyłyśmy czarnym szlakiem, który za mostem na Rabie skręca w prawo, do schroniska na Kudłaczach. Trasa początkowo wiedzie przez wieś, potem po wejściu w las krótkie, acz męczące podejście pod Banię (611 m n.p.m.), gdzie wita nas idylliczny obraz samotnego drzewa rosnącego po lewej stronie ścieżki. A kawałek dalej - coś za co kocham polskie Beskidy - samotna, oparta o drzewo, przystrojona wstążkami, prawdopodobnie maryjna kapliczka, a za nią widok na sąsiednie pasmo Lubomira.
Widok z Bani, w kierunku Lubomira |
Tutaj szlak skręca w lewo, idzie drogą polną przez las, a czasem jakąś polanę, z której dumnie prezentuje się Szczebel, Luboń Wielki (charakterystyczny szczyt z wieżą przekaźnikową), a w oddali Babia Góra. W końcu szlak skręca w lewo i wychodzi na asfalt, po którym dalej pnie się w górę. Minąwszy po lewej stronie gospodarstwo agroturystyczne z placem zabaw wchodzimy w resztki asfaltu i parking po prawej. W tym miejscu trzeba uważać, i skręcić w lewo, koło brzóz i po kilkunastu sekundach jest się na miejscu w Schronisku na Kudłaczach.
Widok z Bani, w kierunku południowo-zachodnim - Szczebla, Lubonia Wielkiego, Babiej Góry |
Za tym domem należy skręcić w lewo (idąc w kierunku przeciwnym niż zostało zrobione zdjęcie) |
Schronisko i teren wokół niego |
Pod schroniskiem spędziłyśmy około 1,5h, grzejąc się do słoneczka, popijając kawę, rozprawiając o podróżach i poznając się choć troszkę, a wszystkiemu przysłuchiwał się czarny kot 😉
Droga powrotna to wędrówka czerwonym szlakiem w kierunku Działka, a następnie żółtym do Pcimia. Jak droga na górę nie była bardzo błotnista, tak tutaj żółty szlak jeszcze bardzo mokry i z dużą ilością błota, natomiast ten odcinek czerwonego, którym szłyśmy suchy i bez wiatrołomów.
Po wyjściu ze schroniska (w zasadzie tuż za jego ogrodzeniem) jest polana, z której, w kierunku południowo-zachodnim rozciąga się ponownie widok na Babią Górę i Luboń Wielki.
Widok w kierunku południowo-zachodnim - Szczebla, Lubonia Wielkiego, Babiej Góry. Z tej chmurki coś pokropiło, ale na szczęście tylko postraszyło 😆 |
Trzeba się bardzo pilnować, ponieważ czerwony szlak znowu gdzieś w pewnym momencie nam uciekł, na szczęście po wyjściu z lasu, ponownie na asfalt znowu na niego weszłyśmy. Tutaj podziwiać mogłyśmy widoki na Porębę, Trzemeśnię i Jezioro Dobczyckie oraz domki letniskowe (tak nam się wydawało, ale ja jakoś nie jestem do końca przekonana, że to tylko domki letniskowe) na końcu świata. I znowu udało się nam zgubić szlak, ale szybko okazało się, że nieświadomie wybrałyśmy skrót do żółtego szlaku, który zaprowadził nas do Pcimia. Na ostatnim odcinku po wyjściu z lasu, a przed wyjściem na asfalt jeszcze po raz ostatni można podziwiać widok na Pcim. Ostatni odcinek to wędrówka przez Pcim, początkowo asfaltem, potem jeszcze ścina się zakręt przez łąkę, aż wychodzi się na przystanek spod którego startowałyśmy rano.
Widok w kierunku północnym na Porębę, Trzemeśnię i Jezioro Dobczyckie |
A tak wyglądał żółty szlak po wejściu w las... |
Powrót do Krakowa i tu zaczynają się schody, bo na przystanku nie ma rozkładu jazdy (jakoś mnie to nie dziwi 😆), a żadnego autobus ani busu nie widać na horyzoncie. Jadnak po około 20 min czekania nadjechał jakiś busik, i komentarz kierowcy "dobrze, że tu zjechałem", to co nie jeżdżą z tego przystanku?! Gdzie niby mamy stać, aby wrócić do Krakowa?! Może kiedyś się tego dowiem, a tym czasem już planuję kolejną wyprawę w góry. Może tym razem w końcu uda się wyrównać porachunki z Pilskiem! 😅
Majowy, beskidzki las - również żółty szlak, ale już bliżej Pcimia |
Raba w Pcimiu, gdzie nasze buty zostały oczyszczone z pierwszej warstwy błota. |
a) szlaki:
- czarny ↑2:20 (wg portalu mapa-turystczna.pl) lub 1:45 (według wskazidrogi w Pcimiu) nam droga ta zajęła ok. 1:30h (robiąc zdjęcia i podziwiając widoki) ↓1:40h
- czerwony+żółty ↓2:10 (nam zajęło to 2h) ↑2:55h
b) dojazd
- autobusy jadące na Zakopane, Rabkę, Mszanę Dolną, Koninę
- przystanek Pcim Węzeł lub Pcim Centrum
- brak rozkładu jazdy na przystanku w kierunku Krakowa
Komentarze
Prześlij komentarz