Rajde ze św. Filipem Neri w Gorce - Turbacz
We wcześniejszym poście pisałam o trasie od Maciejowej do Turbacza, oraz wspominałam, że Gorce pokazały mi gdzie moje miejsce, to dziś będzie o Turbaczu, ale z innej perspektywy :)
Oh yes! Tuż przed sesją, był dobry czas na rozpoczęcie sezonu górskiego :D jak to zwykle ma ostatnio miejsce teraz nie było inaczej pojechaliśmy ze staruszkiem.
23.05.2015 byłam na Turbaczu, wylazłam tam po raz drugi w życiu :D Nie to, żeby mi ta górka sprawiała jakieś problemy kondycyjne, ale jakoś tak się nie składało,żeby tam się wybrać, a raz to stchórzyłam przez porę roku (był listopad)
Choć pogoda bardziej przypominała jesień, a była to połowa maja, było naprawdę przyjemnie i wesoło. O 6 rano wyjechaliśmy z Tarnowa, około po 9 ranowyruszyliśmy na szlak zielony z Nowego Targu Kowańca na szczyt.
W południe była Eucharystia na szczycie z kazaniem trwającym może dwie minuty, podczas którego padły dwa zdania i rozdane zostały obrazki ze św. Filipem Neri (bo to był rajd z x. Filipinami, ludźmi z ADHD i ciekawymi pomysłami :D).
A następnie przy gęstniejącej mgle, tudzież mżawce przeszliśmy na szczyt Turnacza. Szybka sesja fotograficzna i wracamy do schroniska. Tam obiad i deser - szarlotka <oblizuje sie>, a na koniec ognisko :D nie wiem ile zjadłam kiełabasek, ale też pogaduchom, śmiechom nie było końca, aż nadszedł ten smutny moment zejścia...
Turbacz żegnał nas mgłą, która utrzymywała się całe zejście. Po drodze na żółtym szlkau jest kaplica, nie dość, że odśpiewaliśmy majówkę, to jeszcze dzięki prawdopodobnie gimbazie, która z nami była mielśmy okazję usłyszeć parę słów o historii tego miejsca.
Ale żeby nie było nudno, gdzieś w połowie trasy, zdolna blondynka - czyli ja zaliczyłam klasykę gatunku czyli grawitacja zadziałała :D całe udo w błocie, kijek terkkingowy skrzywony - shit to już druga para, którą załatwiłam w ciagu nie całego roku :D
Pogoda wytrzymała, tzn, mgła była cały czas, ale padać zaczęło jak zeszliśmy do Nowego Targu, do autokaru.
Oh yes! Tuż przed sesją, był dobry czas na rozpoczęcie sezonu górskiego :D jak to zwykle ma ostatnio miejsce teraz nie było inaczej pojechaliśmy ze staruszkiem.
23.05.2015 byłam na Turbaczu, wylazłam tam po raz drugi w życiu :D Nie to, żeby mi ta górka sprawiała jakieś problemy kondycyjne, ale jakoś tak się nie składało,żeby tam się wybrać, a raz to stchórzyłam przez porę roku (był listopad)
Choć pogoda bardziej przypominała jesień, a była to połowa maja, było naprawdę przyjemnie i wesoło. O 6 rano wyjechaliśmy z Tarnowa, około po 9 ranowyruszyliśmy na szlak zielony z Nowego Targu Kowańca na szczyt.
W południe była Eucharystia na szczycie z kazaniem trwającym może dwie minuty, podczas którego padły dwa zdania i rozdane zostały obrazki ze św. Filipem Neri (bo to był rajd z x. Filipinami, ludźmi z ADHD i ciekawymi pomysłami :D).
A następnie przy gęstniejącej mgle, tudzież mżawce przeszliśmy na szczyt Turnacza. Szybka sesja fotograficzna i wracamy do schroniska. Tam obiad i deser - szarlotka <oblizuje sie>, a na koniec ognisko :D nie wiem ile zjadłam kiełabasek, ale też pogaduchom, śmiechom nie było końca, aż nadszedł ten smutny moment zejścia...
Turbacz żegnał nas mgłą, która utrzymywała się całe zejście. Po drodze na żółtym szlkau jest kaplica, nie dość, że odśpiewaliśmy majówkę, to jeszcze dzięki prawdopodobnie gimbazie, która z nami była mielśmy okazję usłyszeć parę słów o historii tego miejsca.
Ale żeby nie było nudno, gdzieś w połowie trasy, zdolna blondynka - czyli ja zaliczyłam klasykę gatunku czyli grawitacja zadziałała :D całe udo w błocie, kijek terkkingowy skrzywony - shit to już druga para, którą załatwiłam w ciagu nie całego roku :D
Pogoda wytrzymała, tzn, mgła była cały czas, ale padać zaczęło jak zeszliśmy do Nowego Targu, do autokaru.
Komentarze
Prześlij komentarz