Nie kończące się zejście czyli granią Tatr Zachodnich

Wyjazd w Tatry Zachodnie planowany w trybie ekspresowym, miały być Wysokie, ale w Piątce nie było już miejsc na nocleg więc padło, że nocujemy w Dolinie Chochołowskiej i potem granią zejdziemy do Kościeliskiej.

Pogoda jak na zamówienie, choć we wtorkowe popołudnie przez Dolinę Chochołowską przetoczyła się burza. Początkowo nie wiedziałyśmy czemu jest tak szeroko komentowana, w środowy poranek się wyjaśniło...


Wygląd Doliny Jarząbczej w środowy poranek - kilkanaście godzin po burzy...


Zdecydowałyśmy się na trasę Schronisko na Polanie Chochołowskiej - Dolina Jarząbcza - Trzydniowiański Wierch - Kończysty Wierch - Starorobociański Wierch - Siwy Zwornik - Siwa Przełęcz - Ornak - Iwaniacka Przełęcz - Schr. na Polanie Ornak - Dolina Kościeliska - Kiry



Nasza trasa

Według różnych map miało nam to zająć między 8 a 9h, wyszło 12h... 


Ale po kolei :)


fot. Magda S.
Podjeście na Trzydniowiański z Chochołowskiej jest koszmarnie męczące, no dobra, moze też upał się nam dał we znaki. Ale po opuszczeniu Doliny Jarząbczej rozpoczyna się podejście, początkowo biegnie przez las, potem wychodzi na otwartą przestrzeń, wśród kosodrzewiny a następnie halami aż do szczytu, z którego rozciągają się widoki :)

Potok w Dolinie Jarząbczej, po jego przekroczeniu zaczyna się zabawa :D fot. Ania G.

Trzydniowiański Wierch na horyzoncie z lewej strony fot. Ania G.


Na wskazidrodze pisało, że 2h zajmie nam podejście, ale z pełnym obciążeniem z jakim szłyśmy zajęło nam 3h, a upał zaczynał się nam dawać we znaki, ale wiatr był naszym zbawieniem!

Po krótkiej regeneracji, sesji fotograficznej idziemy dalej! Bo to dopiero początek!

Kolejny cel, to Kończysty Wierch, 55 min do niego, ale oczywiście również zeszło się nam dłużej. Szybka sesja fotograficzna i idziemy dalje, bo do najwyższego punktu tego dnia jeszcze kolejne 55 min.


I znowu wędrując na Starorobociański Wierch do początku podejścia zajęło nam z Anką 20 min, ale podjeście już duużo więcej, więc suma, sumarum na szczycie stanęłyśmy około 13. Znowu sesja fotograficzna z Jezirokami Raczkowymi i kozicami i w dół, po gruzie skalnym. Zejście koszmarne! 
Ledwo zeszłam, ze trzy czy cztery razy był poślizg kontrolowany. Moje dziewczyny już dawno na Siwej Przełęczy, a ja dopiero na początku zejścia na Siwy Zwornik. 



Na Siwej Przełęczy chwila odpoczynku i idziemy dalej, na Ornak i Iwaniacką Przełęcz. 

Siwe Stawki fot. Ania G.

Ornak fot. Ania G.

Z zejścia na Siwą Przełęcz w kierunku Ornaku fot. Magda S.

Po zejściu z Ornaku takie towarzystwo dołączyło się do nas :)

Kolejny bal się zaczął, grań Oranku bardzo przyjemna, ale na samym Ornaku wchodzi się w skały i tam lekko można gubić szlak, a schodząc na Iwaniacką Przełęcz ma się wrażenie, że te skalne stopnie nigdy się nie skończą! W końcu udało się! Iwanaicka Przełęcz osiągnięta, jeszcze godzina i schronisko na Hali Ornak i picie! Bo ostatnimi łykami wody podzieliłam się z Anią na Iwaniackiej Przełęczy. Trasa nas wykończyła, po dotarciu na Halę Ornak w końcu można się było napoić. 

Kolejny zonk, nie mają nic z lodówki, a automaty nie chłodzą, super! Za całe 6 zł kupiłam colę i za 4 zł wodę i w półtorej godziny z trzema postojami dotarłyśmy do Kir.

To nie koniec przygód na dzisiejszy dzień, busiarz wysadził nas na nie właściwym przystanku.... Musiałyśmy przejść cztery przystanki zanim dotarłyśmy na nocleg, gdzie czekały Emilka i Magda, które zdążyły zamówić dla naszej czwórki kolację w postaci pizzy.

Zmęczone, ale szczęśliwe, położyłyśmy się spać z planami na kolejny dzień. Jednak plany znowu uległy zmianie :D 

Znowu Szpiglasowa Przełęcz i Szpiglasowy Wierch muszą poczekać do kolejnych wakacji...


Niczym robotniczy zastęp



Komentarze

Popularne posty