Wiem, wiem, chwilę dłuższą mnie nie było, ale wybaczcie, nie miałam weny i parę innych spraw na głowie. Dziś wracam, na początek coś z polskiego podwórka, z miejsca, które kocham, czyli z gór. Dziś Beskid Wyspowy i Lubogoszcz.
Jak to mówią do trzech razy sztuka, za trzecim podejściem udało mi się w końcu wyjść w góry w 2018 roku! Dwa poprzednie razy to albo byłam chora, albo padało! Miałam dość, psychicznie - akcje w domu i pracy, zdechnięty laptop, musiałam się ruszyć. Padło na Beskid Wyspowy. Zdecydowałam się z kumplem, że ponieważ potrzebuję odebrać 7 identyfikator Panamski (tak wybieram się na ŚDM do Panamy, a archidiecezja krakowska robi loterię, w której można wygrać zwrot kosztów wyjazdu) to zrobimy sobie wycieczkę, połączymy przyjemne z pożytecznym.Na miejsce odbioru identyfikatora wybrałam Kasinkę Małą (gmina Mszana Dolna), więc i całą trasę zaplanowaliśmy tak, aby zejść w Kasince.
Rano (o 7:25) wyjechaliśmy z Krakowa busem (koszt biletu normalnego - 12 zł) do Mszany Dolnej. Na miejscu byliśmy ok. 8:20. Żwawo ruszyliśmy zielonym szlakiem w kierunku Lubogoszcza. Najpierw minęliśmy kościół w Mszanie i Rynek, a następnie ul. Leśną zaczęliśmy się wspinać do góry, w kierunku celu naszej wyprawy. Po ok. godzinie marszu zapędziliśmy się na rozstaje dróg zaczęliśmy się zastanawiać w którą stronę mamy iść - na wprost do góry czy też w prawo bardziej, szlaku nie było nigdzie, a my mieliśmy mapę w postaci aplikacji Mapa turystyczna, a nie wersję tradycyjną. Wg aplikacji musieliśmy się wrócić 300 m w dół, no spoko, czas jest dobry, idzie się dobrze no to wracamy się. I udało się! Znaleźliśmy ten szlak, ale jego oznakowanie, że należy skręcić jest marne - znajduje się ono na słupku gazowym, kompletnie nie widoczne dla człowieka, który niby chodzi po górach i wie, że szlak może być wszędzie zaznaczony, ale chyba jednak do końca nie spodziewa się że to będzie na czymś takim.
|
Na czymś takim namalowany jest szlak, także uważajcie! I patrzcie pod nogi! |
Dobra, idziemy dalej, dochodzimy do końca asfaltu, mamy przed sobą szlaban biało zielony - mijamy go, znajdujemy się na polanie w środku lasu. Szlaku znowu brak, idziemy na wprost, za drogą, jednak po kilku metrach kumpel dostrzega, że trzeba było odbić w prawo do góry, bo właśnie tam jest szlak. Idziemy już równo, szlak jest praktycznie cały czas.
|
W drodze na Lubogoszcz, początek drogi gruntowej |
|
Początek podejścia |
|
Gdzieś w trakcie podejścia |
Kolejne problemy napotkaliśmy już w momencie połączenia się szlaku zielonego z czerwonym. W tym miejscu brak jest oznakowania, że na szczyt Lubogoszcza należy skręcić w prawo. Owszem jest tabliczka drewniana, piękna z napisem Lubogoszcz i Mszana Dolna. Ruszyliśmy tym czerwonym szlakiem w kierunku napisu Lubogoszcz, ale po ok. 10 min marszu nie osiągnęliśmy celu, ale stwierdziliśmy, ze idziemy dalej. W pewnym momencie znowu pojawiła się tylko drewniana tabliczka z napisem Lubogszcz i Mszana Dolna oraz nagle bez niczego pojawił się czarny szlak, znowu zabrakło wskazidrogi. Weszliśmy na ten czarny szlak, ale szczytu jak nie było tak nie ma, a my zaczęliśmy schodzić ostro w dół. Ja próbowałam coś grzebać w aplikacji, ale świrowała, jednak wiedziałam, że ten czarny szlak prowadzi do Kasinki Małej.
|
Po ulewach w poprzednim tygodniu tyle wody zostało na trasie :) |
Zejście odbywa się malowniczym "kanionem" skalnym, po czym około połowy trasy przechodzi się przez potok, który towarzyszy nam w zasadzie do końca zejścia do głównej drogi w Kasince.
|
Napotkany na zejściu wodospad :) |
W końcu udało się, dotarliśmy do jakiś zabudowań, okazało się, że jest to ta baza pod Lubogoszczem, a GPS dalej pokazywał głupoty, że jesteśmy w Kasinie Wielkiej, ale lekko strapieni ruszyliśmy dalej w dół, na asfalcie, przy jednym z domów znaleźliśmy napis, że jesteśmy w Kasince Małej. Po 5h wycieczki, w tym z dwiema ok. 30 min przerwami dotarliśmy do centrum Kasinki Małej pod OSP, kościół i restaurację Wczasową.
|
Widok z tarasu restauracji Wczasowa |
|
Kościół pw. Nawiedzenia NMP |
Sama trasa bardzo przyjemna, cały czas przez las, ale oznakowanie na punktach newralgicznych bardzo słabe, wręcz zerowe, a aplikacja Mapa Turystyczna w wersji premium nie sprawdziła się w terenie.
Czasem się i tak zdarza 😉 ja raz miałam tak, że poszliśmy zupełnie inną trasą niż powinniśmy iść, ale na szczęście potem trafiliśmy jakoś na nasz szlak 😌
OdpowiedzUsuńZdjęcia śliczne i mam nadzieję, że i samopoczucie było dobre 😘